10 listopada 2010

Moszna, zamek i jego tajemnice…(woj. opolskie) cz. 2

Pewnego wrześniowego popołudnia dostałam wiadomość, że wygrałam nagrodę. Był nią ufundowany przez CTN Moszna – Zamek weekendowy pobyt w tymże zamku. Byłam szczerze zaskoczona, ale i bardzo uradowana. Cztery lata temu miałam okazję odwiedzić to miejsce po raz pierwszy. Wtedy obejrzałam zamek dokoła, pospacerowałam po parku i na więcej nie miałam już czasu. Opuszczałam Moszną z nadzieją, że jeszcze kiedyś tu zajrzę i …zajrzałam. Już wtedy zrobiła ona na mnie duże wrażenie. Swoje spostrzeżenia z pierwszej wizyty tutaj opisałam w artykule, który można znaleźć na tej stronie w panelu zatytułowanym “Kategorie”. Opisuję tam nie tylko moje wrażenia, ale także historię zamku, legendy z nim związane oraz praktyczne informacje dla wszystkich, którzy chcieliby tutaj przyjechać. Teraz więc obecnie skupię się jedynie na pokazaniu Wam tego, co moim zdaniem najciekawsze.

Zamek przywitał mnie w iście jesiennej szacie. Słoneczna pogoda sprawiła, że bluszcz oplatający ściany budynku od strony wejścia głównego prezentował się przepięknie.

Po dokonaniu niezbędnych formalności udałam się do Czarnego Apartamentu. Wprawdzie przed wyjazdem obejrzałam go sobie na stronie zamku w internecie, ale w rzeczywistości wyglądał jeszcze bardziej niesamowicie. Z pewnością sprawiał to czarny wystrój tego wnętrza. Gdy weszłam z korytarza do salonu i rozejrzałam się dokoła, wrażenie zrobiła na mnie jego wielkość i wysokość. W centralnym miejscu stał okrągły stół. Zwróciłam uwagę również na świetnie wpasowany w całość wystroju kominek.

Nad nim umieszczono pokaźnych rozmiarów obraz o tematyce przystającej do charakteru tego wnętrza.

Na kominku stały naczynia ozdobne oraz lampa, której delikatne światło wieczorem stwarzało niepowtarzalny nastrój w tym zabytkowym wnętrzu.

Po prawej i lewej stronie drzwi wejściowych oraz po obu stronach kominka znajdowały się głębokie wnękowe szafy. co widać na zdjęciach powyżej. W witrynie znajdowała się zastawa z której można było korzystać. Kawa podana w takim miejscu, w pięknych filiżankach smakowała wybornie.

Za dnia duże, wpuszczające do wnętrza sporo światła okna i biały sufit równoważyły czerń umeblowania apartamentu.

Ciekawa byłam co znajduje się w pomieszczeniu, do którego prowadziły trzy schodki… Okazało się, że jest to sypialnia. Od salonu oddzielała ją przeszklona ścianka. Widok wnętrza skrywała kotara. Oto co zobaczyłam:

W salonie znalazłam jeszcze jedne tajemnicze drzwi. Oto one:

Okazało się, że kryły się za nimi trzy pomieszczenia: łazienka, basenik z prysznicem i toaleta.

Jak wcześniej wspomniałam, pogoda była słoneczna i ciepła, więc postanowiłam pójść na spacer do parku. By wyjść z hotelu trzeba było pokonać labirynt korytarzy.

Najpierw chciałam zobaczyć zamek od strony dziedzińca. Szłam więc ścieżką prowadzącą wzdłuż jego murów. Dostrzegłam wiele ciekawych, nieraz zaskakujących elementów zdobniczych. Niektóre z nich pobudziły wyobraźnię, wywołując pewne skojarzenia. Był tam niedźwiedź, który jakby zastygł, nie mogąc wydostać się z zamkowych murów, jakby zaklęła go zła czarownica. Dalej zauważyłam sowę, wpatrzoną w jakiś punkt, jakby czekającą na coś lub kogoś… Gdy uniosłam wzrok w górę w jednym z okien wieży ujrzałam “kościstą”, białą postać. Zresztą zobaczcie sami:

Przypatrując się wieżom, zmierzałam w kierunku oranżerii, którą pokaże tutaj nieco później i od środka.

Po chwili byłam już o krok od dziedzińca. Trzeba było wykazać się nie lada cierpliwością podczas fotografowania, gdyż nowożeńcy szczególnie upodobali sobie to miejsce na sesje fotograficzne, więc trzeba było uważać, by nie wchodzić sobie w drogę. Zamkowy stróż, lew, jakby nieco znudzony pozował do zdjęcia.

Stojąc na zamkowym dziedzińcu przyglądałam się elementom zdobniczym. Misterna robota.

Warto zatrzymać się przy fontannie, by zobaczyć jak obraz zamkowych wieżyczek kładzie się na powierzchni wody, gdy słonko powoli chyli się ku zachodowi. Urok tego miejsca podkreśla jesienna szata roślinności.

Spacer parkową aleją to wielka przyjemność. Można odpocząć na jednej ze stojących tutaj ławeczek lub zatrzymać się na umiejętnie wkomponowanym w zieleń mostku i spojrzeć na strumyczek, w którym przeglądają się złote i purpurowe o tej porze roku liście drzew. Zapraszam więc do parku…

Następna para nowożeńców szuka ciekawego miejsca na sesję fotograficzną, a tuż obok wśród liści dostrzegłam trochę nietypowego spacerowicza ;-) W tak piękne dni jak ten to wymarzone miejsce dla spędzania czasu na świeżym powietrzu.

Czas płynie tutaj nieco inaczej niż w miejskiej metropolii. Nie trzeba nigdzie się spieszyć. Można cieszyć się tak bliskim kontaktem z przyrodą. Po tym spacerze kolacja smakowała wyśmienicie. Wieczór był ciepły i pogodny toteż wybrałam się jeszcze nad pobliski staw. Kaczki zbierały się w gromadki, by udać się w miejsce nocnego spoczynku. Zapadał zmierzch. Z daleka widoczne były już tylko kontury zamku, przez co zyskał na tajemniczości.

Przede mną noc w zamkowej sypialni. Przypomniały mi się legendy dotyczące tego miejsca i przyznam się, że długo nie mogłam zasnąć. Do późna stałam w oknie patrząc jak kolejno gasną światła w oknach, a blask księżyca delikatnie muska te majestatyczne mury.

Na tym zakończę drugą część tej opowieści o zamku Moszna. W części trzeciej pokażę jakie pomieszczenia zamkowe udostępnione są do zwiedzania, ale nie tylko… Będą też zdjęcia, które zrobiłam ad hoc, z wydarzenia, o którym nie wiedziałam, przyjeżdżając do zamku. Serdecznie zapraszam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz