2 września 2010

Rabsztyn – ruiny zamku i letnie impresje… (wieś Rabsztyn, woj. małopolskie) cz. 1

W lutym zaprezentowałam tutaj ruiny zamku Rabsztyn w zimowej szacie. Obiecałam, że wrócę tam latem. Tak tez zrobiłam. Jakże inaczej wyglądało to miejsce teraz!

Wszędzie zieleń i kwiaty. To, co było schowane po białą pierzynką, obudziło się z zimowego snu i pięknie rozkwitło. Zresztą spójrzcie sami:

W pobliżu tak bujnie kwitnących roślin można dostrzec wiele różnego rodzaju owadów.

Teraz spojrzenie na ruiny zamku. Tak oto prezentują się one latem:

Nie będę tym razem pisała o historii zamku, bo te informacje zamieściłam w “zimowym” opisie tego miejsca. Teraz skupię się raczej na pokazaniu zamku. Patrząc na wzgórze, na którym stoją ruiny dostrzegamy kilka ich fragmentów niejako schowanych w zieleni. Widoczne są dzięki jasnemu kolorowi kamieni i skał, na których niegdyś stała ta budowla.

Tym razem postanowiłam zobaczyć pozostałości po zamku i z drugiej strony, więc ruszyłam ścieżką okalającą wzgórze od wschodniej strony. Z każdą chwilą jawił mi się inny fragment starych murów.

Zauważyłam podążające w kierunku zamku postacie z innej epoki, ale o tym w drugiej części artykułu. Teraz skupię się li tylko na zamku.

Pierwszy raz miałam okazję zobaczyć jego północną część. Przeszłam przez most, przyozdobiony z okazji dzisiejszego turnieju rycerskiego chorągwiami. Przed murem zamkowym stało już m.in.stoisko Miasta i Gminy Olkusz i Stowarzyszenia Zamku Rabsztyn oraz makieta zamku z okresu XIV – XVII w., a więc czasów jej świetności.

Z ciekawością spoglądałam na nią, zastanawiając się, kiedy to tak ciekawe i klimatyczne miejsce odzyska znów swoją dawną postać.

Tymczasem otworzyła się brama i przewodnik zaprosił chętnych do środka, bowiem dziś można było skorzystać z jego usług i zobaczyć zamek bezpłatnie. W zasadzie jak na razie odbudowano mosty, bramę wjazdową z pomieszczeniem straży oraz przyległy mur. Widać, że coś się tutaj dzieje. W planach na najbliższy rok jest odbudowa muru północnego. Wiele pracy trzeba włożyć jeszcze w to miejsce, by poczuć w pełni dawny klimat. Porządkowaniem tego terenu i zabezpieczeniem ruin dziesięć lat temu zajęło się Stowarzyszenie Zamek Rabsztyn. Od tego czasu krok po kroku teren zamkowy zmienia się ku radości współczesnych włodarzy tej ziemi jak i licznie odwiedzających warownię turystów. Tak oto wygląda dziś przedzamcze:

Po przekroczeniu bramy znalazłam się w miejscu, w którym kiedyś, jak przypuszczam, znajdował się dziedziniec. Na razie jednak są tutaj tylko ścieżki, wijące się wśród zieleni, a prowadzące wzdłuż murów.

W okienku przeglądało się tak piękne dziś, błękitne, z lekka usiane obłoczkami niebo.

Przez wyrwy w murach dostrzegamy różne odcienie zieleni rozległej okolicy: lasów, pól i łąk.

Otwory okienne stanowią naturalny kadr, w którym dominuje wszechotaczająca zamek roślinność.

Gdy zbliżyłam się do krawędzi wykruszonego w tym miejscu muru mym oczom ukazał się taki oto widok:

Z góry doskonale widoczne jest gospodarstwo, którego płot podczas ostatniego mego tutaj pobytu wręcz “zatopiony” był w lodzie, pamiętacie? Idąc wzdłuż tej właśnie ścieżki zrobiłam zdjęcia tych wszystkich kwiatów, które pokazałam powyżej. Dla porównania obok zdjęcie zamku zrobione z dołu.

Przewodnik zaczął nawoływać do odwrotu, więc przeszłam jeszcze dróżką wokół murów, spoglądając na te skały i kamienie, które z pewnością opowiedziały by mi niejedną interesującą opowieść z życia zamku i jego kolejnych właścicieli. Na tle błękitu nieba dumnie tkwiły na swoich miejscach zastygłe, majestatyczne, spoglądające z góry na całą okolicę.

Tyle pozostało z zamku górnego. Dobrze, że zachował się jego obraz na starych rycinach. Dzięki niemu stojąc w tym miejscu można wyobrazić sobie go, jak gdyby nadal tutaj stał . Co usłyszelibyśmy wtedy? Dźwięk rozmowy, stukot końskich kopyt na dziedzińcu, a może szelest sukien przechodzących tędy niewiast? Teraz jedynie wiatr pogwizduje w pustych oknach, kołysząc dziko rosnącą tutaj różnorodną roślinnością.

Jeszcze trochę i nie zdążyłabym przed zamknięciem bramy, więc szybko pobiegłam w jej kierunku. Jeszcze tylko rzut oka na ten odnowiony jedyny jak do tej pory budynek i znalazłam się na mostku.

Widziałam już wiele zamków w różnym stanie, jedne piękne, całkowicie odbudowane, inne częściowo, jeszcze inne w zupełnej ruinie, ale Rabsztyn ma w sobie coś takiego, co nie pozwala o nim zapomnieć. Byłam już tutaj trzykrotnie, ale myślę, że na tym się nie skończy. Chcę śledzić zmiany jakie tutaj zachodzą i mam nadzieję, że pewnego dnia zobaczę tę piękną budowlę kompletną, z zamkiem górnym, dolnym i dziedzińcami, a tymczasem zachęcam do odwiedzenia jej, bo warto poczuć ten specyficzny klimat i to “coś”, co sprawia, że sięgamy po fakty historyczne, by świadomie, acz z użyciem naszej wyobraźni obcować z tym miejscem.

W dniu dzisiejszym chciałam obejrzeć jeszcze jedno interesujące miejsce, a mianowicie leżący nie tak daleko, również odbudowywany, zamek Bobolice, który też zamierzam tutaj pokazać. Stąd też nie mogłam zostać tutaj do wieczora, choć miałam ku temu wielką ochotę.

Moje spostrzeżenia z VIII Turnieju Rycerskiego na zamku Rabsztyn, który odbywał się tutaj 3-4 lipca 2010 r.. będzie można przeczytać i obejrzeć zdjęcia w drugiej części tego artykułu. Do zapoznania się z nią już teraz zapraszam…