31 lipca 2008

Karkonosze - Szklarska Poręba - Wodospad Kamieńczyka

Nadszedł czas na drugi ze wspomnianych wczesniej wodospadów, a mianowicie Wodospad Kamieńczyka. To najwyższy wodospad w Sudetach. By go zobaczyć, musimy zostawić nasz pojazd na płatnym parkingu, usytuowanym przy drodze prowadzącej ze Szklarskiej Poręby do Jakuszyc. Stąd ruszamy czerwonym szlakiem do wodospadu. Początkowo droga jest bardzo wygodna, bo w zasadzie płaska.

Jednak od pewnego momentu zaczyna się spore wzniesienie. Łagodna początkowo droga zmienia się w wyboistą i wyłożoną kamieniami, trudną do pokonania dla osób o nie najlepszej kondycji i obuwiu.

W sezonie turystycznym panuje tutaj dosyć spory ruch, więc radzę na odwiedzenie Wodospadu Kamieńczyka wybrać wczesne godziny poranne. Jeszcze jedna uwaga: koniecznie należy zabrać z sobą pelerynę przeciwdeszczową nawet, gdy pogoda dopisuje. Sama doświadczyłam jej radykalnej zmiany, gdy to słoneczko zakryły ciemne chmury i spadł ulewny deszcz, a po kilkunastu minutach znów była śliczna, letnia pogoda.

Gdy dochodzimy już na miejsce możemy spojrzeć na wodospad z dołu lub też z góry. Opcja pierwsza wiąże się z wykupieniem biletu, założeniem kasku ochronnego i zejściem na dno kanionu, do którego prowadzą nas metalowe schodki.

kamienczyk1 Kanion rzeki Kamieńczyk

Jego długość wynosi 100m, a pionowe ściany wznoszą się na wysokość 25m. Szerokość jego w niektórych miejscach jest nie większa niż 4m. By dotrzeć do podnóża wodospadu, trzeba przejść przymocowanym do skalnej ściany chodnikiem. Widok stąd jest niesamowity! Woda spada tu z wysokości 27m kaskadą, którą tworzą trzy nieregularne progi. To tutaj w całej pełni zachwyca piękno Wodospadu Kamieńczyka.

kamienczyka3 kamienczyka2

Jest także możliwość spojrzenia nań z góry. W tym celu dochodząc do schroniska musimy skręcić w lewo. Tam zza ogrodzenia zabezpieczającego przed wpadnięciem do kanionu możemy przyjrzeć się wodzie, która spływa w dół.

Próg wodospadu znajduje sie na wysokości 843m n.p.m.

Moim zdaniem, każdy z odcinków kaskady ma swój urok. Za środkową jej częścią znajduje się jaskinia o głębokości kilku metrów, zwana "Złotą Jamą", w której występują skupiska pegmatytu i ametystów.

Na zmęczonych, spragnionych i zgłodniałych turystów czeka schronisko "Kamieńczyk" i szałas "Sielanka", w którym można zjeść upieczone samodzielnie na dużym palenisku kiełbaski.

Przyjemnie jest odpocząć na ławeczce, podziwiając rozległą panoramę.

A teraz czas na kolejną legendę...

Kiedyś, gdy w Karkonosze przybyli Walończycy za ich przykładem zaczęto poszukiwać szlachetnych i półszlachetnych kamieni. Ten, kto znalazł wiódł dostatnie życie, ale nie wszystkim się poszczęściło. Rdzenni mieszkańcy tej ziemi również próbowali odmienić swój los w ten sposób. Nazywano ich kamieńczykami. Jednym z nich był Bronisz, mieszkający w Szklarskiej Porębie drwal. Ciężko pracował, by utrzymać siebie i matkę. Gdy ta zachorowała, syn troskliwie się nią zajął, jednak musiał zrezygnować z pracy. Niedługo bieda zapukała do ich drzwi, toteż Bronisz postanowił wyruszyć w góry na poszukiwanie drogocennych kamieni. Wędrował lasem, łąką, górską ścieżką, brzegami potoków, aż w końcu dotarł do Łabskiego Szczytu i źródła rzeki Łaby. Tu zaczął kopać ziemię, nie zauważając ośmiu przyglądających mu się rusałek. Ich wzrok przyciągała jego muskularna postać z jasnymi włosami i opaloną twarzą. Jednej z nich, Łabudce młody drwal szczególnie przypadł do serca. Nie chciała, by odszedł, toteż poprosiła go, by został z nią. Wyznała mu, że jeśli odejdzie, jej serce pęknie z bólu. Widać jemu piękna rusałka nie była obojętna, bo po wyjaśnieniu powodu przybycia do Łabskiego Źródła, obiecał wrócić do niej. Łabudka, wzruszona troską Bronisza o matkę, oddała mu swoje cenne kamienie, by mógł pomóc matce. Długo w noc rozmawiali o wspólnej przyszłości. Chłopak obiecał wrócić. Rusałka czekała, czekała, ale Bronisz nie wracał. Tak bardzo tęskniła, że postanowiła sama go odnaleźć, by pozostać z nim na zawsze. Siostry ostrzegały ją, że jeśli odejdzie, stanie się zwykłą śmiertelną dziewczyną. Nie zważając na ich przestrogi, wyruszyła w kierunku doliny, gdzie stała chata Bronisza. Przechodząc z drżeniem serca w pobliżu stromego urwiska spojrzała w dół. Na widok tego co ujrzała ogarnęło ją przerażenie. Na kamiennych głazach leżał nieruchomo jej ukochany. Jego szeroko otwarte oczy wpatrywały sie w niebo. Zrozumiała, że zginął w drodze do niej. W tym momencie zachwiała się i spadła w dół. Spadając myślała, że nareszcie połączy się ze swoim ukochanym. Gdy siostry dowiedziały się o jej śmierci przybyły, by ją opłakiwać. Ich łzy utworzyły siedem źródełek, które połączyły się w jeden potok spływający w kierunku miejsca, gdzie leżeli zakochani, a dalej ścieżką podążającą w kierunku Szklarskiej Poręby.Spadając z urwiska utworzył on wodospad, któremu na pamiątkę drwala Bronisza nadano nazwę Kamieńczyka. Istniejący do dziś potok, szemrząc cichutko boleje nad tragicznym losem zakochanych.

Piękna legenda. Wzrusza, ukazując do jakich poświeceń zdolna jest zakochana kobieta.

Na zakończenie chciałabym polecić to urokliwe miejsce jako kolejne, w którym wśród codzienności odnaleźć można trochę magii.

Zdjęcia wodospadu widzianego z kanionu pochodzą ze strony, której adres jest tutaj.

25 lipca 2008

Karkonosze - Szklarska Poręba - Wodospad Szklarki

Jadąc w Karkonosze miałam w planach odwiedzenie wodospadów: Szklarki i Kamieńczyka. Oba leżą na terenie Karkonoskiego Parku Narodowego, w okolicy Szklarskiej Poręby.
Jako pierwszy postanowiłam zobaczyć Wodospad Szklarki.

Parking usytuowany jest przy drodze do Szklarskiej Poręby. Po wykupieniu biletu, uprawniającego do wejścia na teren parku ruszam bardzo wygodną drogą, rozglądając się wokoło i podziwiając piękno otaczającej mnie przyrody. W 2000r. stary szlak na odcinku od parkingu do wodospadu odnowiono i przystosowano dla turystów niepełnosprawnych. To pierwszy taki szlak w Sudetach Zachodnich.

Szlak prowadzi wzdłuż brzegu rzeki, a jako, że droga jest szeroka i wygodna to po niezbyt forsownym spacerze docieram na miejsce.

Czy ten kamień nie przypomina Wam swoim kształtem głowy węża?






W sezonie turystycznym panuje tutaj zawsze spory ruch. Koloniści zajmują miejsca na leżących u podnóża wodospadu kamieniach, turyści starają sie znaleźć jak najdogodniejsze miejsce do zrobienia atrakcyjnego zdjęcia na tle spływającej po skale wody, a ja zastanawiam się, jak długo przyjdzie mi czekać tutaj na odrobinę spokoju. W końcu warunki na tyle poprawiły się, że mogłam zrobić choć kilka zdjęć. Pogoda groziła załamaniem, więc nie miałam na to za wiele czasu. A oto jak moim oczom ukazał się Wodospad Szklarki:

Wodospad Szklarki umiejscowiony jest na wysokości 520m n.p.m. w środkowej części Wąwozu Szklarki. Spada z wysokości 13,3 m., co czyni go pod tym względem drugim wodospadem w polskiej części Karkonoszy. Jego wody spadają malowniczą, zwężającą się ku dołowi i skręcającą spiralnie kaskadą.

Wszystko to można obserwować z platformy widokowej. Ze względu na swoje położenie Wodospad Szklarki jest najczęściej odwiedzanym wodospadem w Karkonoszach. Tuż przy nim mieści się schronisko "Kochanówka", którego nazwa pochodzi od nazwiska pierwszego kierownika, przewodnika sudeckiego, Daniela Kochana. Jest ono nieduże, ale zachwyca przytulnością i swoistym klimatem. Wynajmując jeden z pokoi można zasypiać, patrząc na podświetlony wodospad.

Schronisko Kochanówka Kochanówka zimąKochanówka

Byłam ciekawa skąd wzięła się nazwa tego wodospadu i usłyszałam taką oto legendę.

W pobliżu Szklarskiej Poręby swoją siedzibę miał smok. Był przerażający, toteż ludzie omijali go z daleka. Nad czeską Strugą mieszkał szklarz z małą córeczką, którą zwano Szklarką. Była ona bardzo sympatycznym, uczynnym i wesołym dzieckiem. Pewnego dnia spotkała w lesie zmartwionego Ducha Gór. Swoim śmiechem i radością przegoniła jego smutki, a następnie opowiedziała mu o swojej rodzinie, po czym odprowadziła do lasu. Mała dziewczynka ujęła go swoją skromnością, lecząc ranne zwierzęta. Gdy pewnego dnia opatrzyła ranną sarenkę, ta pobiegła w las, a Szklarka za nią. Dostrzegł to Liczyrzepa i zaniepokojony bliskością siedziby smoka udał sie za nią. Dziewczynka biegła prosto w tę stronę. Gdy była już bardzo blisko, Liczyrzepa chcąc ją ratować, cisnął głazem w kierunku smoka, ale nie trafił. Kamień uderzył w środek potoku. Kamienne dno pękło, otworzyła się spora szczelina. Smok pozostał po jednej jej stronie, a dziewczynka wpadła w powstałe urwisko. Na widok martwego dziecka Duch Gór rozpłakał się. Kaskada wody spadała wprost na nogi leżącej córki Szklarza. Liczyrzepa zaniósł ciało dziewczynki i zaniósł jej ojcu. Od tego wydarzenia, powstały tutaj wodospad nazwano Szklarką.

Nie dane mi było zobaczyć wodospad w całej okazałości, jak to ma miejsce po obfitych opadach deszczu, ale z pomocą przyszła mi moja wyobraźnia. Natomiast na stronie schroniska "Kochanówka" można obejrzeć zdjęcia i filmik pokazujące jak to miejsce wyglądało podczas powodzi w sierpniu 2006r (link do strony - poniżej).

Zdjęcia schroniska pochodzą z jego strony.

23 lipca 2008

Karkonosze - Karpacz - Świątynia Wang

Czy to miejsce ma w sobie magię? Takie to pytanie zadawałam sobie jadąc do położonej nieopodal centrum Karpacza Świątyni Wang (mapa). Gdybym przed wyjazdem nie zapoznała się z jej historią, z pewnością trwałabym w przekonaniu, że jadę na spotkanie z budowlą o charakterze orientalnym. Jednak posiadałam pewien zasób wiedzy na jej temat, toteż po przybyciu na miejsce nie byłam zaskoczona, jak część odwiedzających ją ludzi. Skąd właśnie taka jej nazwa?

Otóż Świątynia Wang wzniesiona została na przeł. XII/XIIIw. w południowej Norwegii w miejscowości o tej samej nazwie co i jezioro nad którym ją postawiono, czyli właśnie... Wang.

Zapytacie, jak to się stało, że kościółek trafił do Polski? W XIXw. nie był w stanie pomieścić wiernych, a dodatkowo jego "kondycja" nie była najlepsza. Postanowiono sprzedać go, a uzyskane ze sprzedaży pieniądze przeznaczyć na nowy kościół. Nowym właścicielem został król pruski Fryderyk Wilhelm IV. Sporządzono dokładną dokumentację, a nastepnie części rozebranej budowli (1841r.) przewieziono najpierw do Szczecina, skąd trafiły do Muzeum Królewskiego w Berlinie. Jednak król nie zatrzymał go dla siebie, a kościółek na wiosnę 1842r. trafił w miejsce, w którym stoi do dziś. Uroczyste jego otwarcie i poświęcenie nastąpiło 28 lipca 1844r. w obecności wielu znakomitych gości, na których czele stał sam król z małżonką. Obecnie Świątynia Wang to przede wszystkim Dom Boży dla wiernych Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego. Poza tym to cenny zabytek. Na jego dziedzińcu słychać przeplatające się z sobą różne języki. Przybywają tutaj mieszkańcy wielu europejskich krajów.

Kościół został zbudowany z nasyconej żywicą sosny norweskiej, dzięki czemu jest tak trwały. Cechą charakterystyczną poszczególnych elementów jego wnętrza są misterne rzeźbienia. Wszystkie umieszczone tutaj motywy mają swoją symbolikę. Uwagę zwracają postaci zwierząt, rośliny i sceny biblijne. Radzę przyjrzeć się twarzom Wikingów umieszczonym na ramie drzwi, gdyż przedstawiono ich z wysuniętymi, rozdwojonymi językami, których symbolika wiąże się z dzieleniem się mądrością i wiedzą. Można zobaczyć je także na zewnątrz, przy tablicy zawierającej informacje na temat historii i budowy świątyni.

Ołtarz pochodzi z 1980r. Warto zwrócić uwagę na kandelabry w kształcie łabędzia i serca stojące po obu jego stronach. Łabędź jest symbolem wierności, a serce - miłości. Świece płoną na nich tylko podczas ślubów. Podobno te zawierane w Świątyni Wang są bardzo szczęśliwe.

Obowiązkowo należy obejść kościół dokoła krużgankiem, który chronił go przed zimnem. Służył też jako miejsce do przechowania sieci i broni podczas nabożeństwa. Dziwnie czułam się przechodząc tym ciemnawym korytarzykiem.

Oglądając budynek kościoła z zewnątrz dostrzegamy zdobienia szczytów dachowych, które przybrały kształt otwartych smoczych paszcz. Takie właśnie dekoracje posiadały łodzie Wikingów.

Z daleka widoczna jest górująca nad świątynią granitowa wieża. Jej zadaniem jest ochrona kościółka przed wiejącym od Śnieżki ostrym wiatrem.

Obchodząc dziedziniec dokoła dostrzegamy plebanię, Kaplicę Misji Chrześcijańskiej,

ciekawą rzeźbę - "Wskrzeszenie Łazarza"

oraz płytę z epitafium pamięci hrabiny von Reden, która w dużym stopniu przyczyniła się do umiejscowienia Kościółka Wang właśnie w tym miejscu.

Przy kościele znajduje się cmentarz, na którym spoczywają m.in ofiary Karkonoszy.

Pochowana została tutaj także wspomniana wyżej hrabina von Reden oraz twórca Wrocławskiego Teatru Pantomimy - Henryk Tomaszewski.

Świątynia Wang jest odwiedzana corocznie przez ponad 100 tys. osób z kraju i świata.

Fakt ten nie dziwi, gdyż oprócz tych, którzy przybywają tutaj, by uczestniczyć w nabożeństwie, czy też przyjrzeć się z bliska tej nieco egzotycznej jak na polskie warunki budowli, wielu chce poczuć atmosferę tego niepowtarzalnego miejsca. Ja też odnalazłam tę magię, której poszukiwanie mnie tutaj przywiodło.