27 marca 2008

Muzyka - co mi w duszy gra ...(Katie Melua)

Wracamy do muzyki. Najmłodszą z grona wokalistek, których chętnie słucham jest Katie Melua. Tę piękną, delikatną dziewczynę mieliśmy okazję zobaczyć i posłuchać jej głosu w 2006r. podczas festiwalu w Operze Leśnej w Sopocie. Może kilka słów na jej temat.


Katevan Melua urodziła się w Gruzji 16 września 1984r. Przez dziewięć lat mieszkała w Batumi. Jej ojciec chirurg - kardiolog pracował w tamtejszym szpitalu. Następnie wyjechała z rodziną do Wielkiej Brytanii. Zamieszkali w Belfaście, w pobliżu ulicy stanowiącej granicę pomiędzy strefą protestancką a katolicką. Pobyt w tym mieście zwrócił uwagę Katie na pewne problemy, której owocem był utwór "Belfast" umieszczony później na jej debiutanckiej płycie. Katie bez problemu opanowała nowy dla niej język mimo to, iż w momencie wyjazdu znała jedynie kilka angielskich słówek. W 1998 r. przenieśli się do Londynu (gdzie mieszka do dziś). Przeprowadzki sprawiły, że Katie kilkakrotnie musiała zmieniać szkoły. Uczyła się m.in. w college'u Dominikanów i szkołach katolickich w Irlandii Północnej. Wtedy jeszcze nie widziała siebie jako piosenkarki, czy kompozytorki. Bardziej pociągały ją: polityka i historia. Bliska była jej idea walki o pokój na świecie. Jednak od dziecka w jej życiu obecna była muzyka. Słuchała m.in. zespołu Queen, Boba Dylana, Paula Simona, Elli Fitzgerald czy muzyki irlandzkiej i indiańskiej. Jej plany życiowe uległy zmianie, gdy w 1999 r. , jako 15-latka wygrała zorganizowany przez angielski kanał TV konkurs piosenkarski. W tym czasie zarabiała m.in. śpiewając i grając na gitarze w autobusach. Dwa lata później zaczęła pisać pierwsze swoje piosenki.
Gdyby nie kompozytor i producent Mike Batta, który zwrócił uwagę na głos Katie, wnoszący w jazz i blues coś nowego, może nigdy nie usłyszelibyśmy o tej dziewczynie o pięknych oczach w kolorze bursztynu i twarzy anioła. Poszukując wokalisty do zespołu usłyszał ją w jej własnym utworze, napisanym w hołdzie dla zmarłej Evy Cassidy, swej ulubionej wokalistki. Zdecydował się na współpracę z nią, jednak żadna z większych wytwórni muzycznych nie wykazała zainteresowania "nowym głosem". Nie widząc innego wyjścia, Mike założył własną wytwórnię.

Pierwszy album Katie ukazał się w Wielkiej Brytanii w 2003r. Nosił tytuł "Call of the Search". Znalazły się na nim utwory takich autorów jak: John Mayall, Randy Newmann, James Shelton oraz Mike Batt i sama Katie Melua. Słuchając ich można odnieść wrażenie, że dominuje w nich klimat Evy Cassidy. Głos Katie brzmi tutaj na tle gitary, fortepianu oraz przy akompaniamencie The Irish Film Orchestra. Moim ulubionym jest utwór "The Closest Thing to Crazy"Już w styczniu 2004r. album znalazł się na pierwszym miejscu angielskiej listy przebojów, a w czerwcu wszedł do australijskiego Top 20. Niejako firmujący album singiel z piosenką "The Closest Thing to Crazy" trafił na listy przebojów m.in. w Norwegii, Anglii, Irlandii, Australii. Pierwsza płyta uzyskała status sześciokrotnej platynowej, dzięki sprzedaży w 1,8 mln egzemplarzy. Do tej pory sprzedano jej na całym świecie ponad 3,5 mln szt.

W 2004r. Katie odbyła swoją pierwszą trasę koncertową. Odwiedziła m.in. USA, Anglię, Kanadę i Niemcy, a w 2005r. cała jej rodzina otrzymała z rąk królowej Elżbiety II obywatelstwo brytyjskie.
W marcu 2005r. spełniła jedno ze swych marzeń z okresu dzieciństwa. Podczas koncertu organizacji Nelsona Mandeli do walki z AIDS zaśpiewała z zespołem Queen utwór "Too Much Love Will Kill You".

We wrześniu 2005r. Katie wydała swój drugi album zatytułowany "Piece by Piece". Znalazło się na nim już więcej utworów jej autorstwa (miedzy innymi tytułowy). Wszystkie oscylują między bluesem, folkiem a delikatnym jazzem. Słuchając utworów z tej płyty mamy wrażenie, że ani ich dobór, ani też kolejność nie są tu przypadkowe. Emanuje z nich jakaś melancholia, a jednocześnie zmysłowość, która wiąże się z tęsknotą za kimś ... Katie za ich pośrednictwem jakby opowiada nam pewną historię, którą rozpoczyna "Shy Boy", by poprzez "Nine Milion Bicycles", "Spider's Web" czy bardzo wzruszający "I Cried For You" zakończyć ją mimo wszystko optymistycznie utworem "I Do Believe In Love". Jak dotąd jest to cieszący się największym zainteresowaniem jej album. Jego sprzedaż osiągnęła liczbę 7,5 mln egzemplarzy. To z niej pochodzi utwór "Nine Milion Bicycles", który przyniósł Katie dużą popularność w Polsce.

Rok później zaśpiewała dla nas we wspomnianym już sopockim koncercie, tuż przed sir Eltonem Johnem.
W 2006 r. zrobiła coś, dzięki czemu znalazła się w Księdze Rekordów Guinnessa. Zagrała koncert w miejscu położonym 303m pod powierzchnią wody. Miejscem tym była stacja pod Platformą Wiertniczą Statoil Troll na Morzu Północnym u wybrzeży Norwegii. Sama wspomina to wydarzenie jako niesamowite.

W październiku 2007r. ukazał się trzeci album Katie zatytułowany "Pictures". Zawiera spokojne, melodyjne utwory o stonowanych aranżacjach. Ostatnim z nich jest cover utworu Leonarda Cohena "In My Secret Live". Płyta zebrała można rzec skrajne recenzje. Zarzucono jej, że nie różni się w znaczący sposób od dwóch poprzednich, jest mało energetyczna, a wręcz nudna, z drugiej strony chwalono za konsekwencję w tworzeniu klimatycznych, oszczędnych aranżacyjnie lecz ciepłych brzmieniowo kompozycji. Reprezentują one kilka gatunków (jazz, pop, folk, blues). Nowością jest pojawienie się reggae w piosence "Ghost Town". Młoda wokalistka nie uległa komercji, dając swoim słuchaczom to, co jej samej w duszy gra, czyli łagodność w tekstach i muzyce. W Polsce album "Pictures"uzyskał status potrójnej platynowej płyty.

Podczas swoich koncertów ta niepozorna, skromna dziewczyna śpiewa, akompaniując sobie na gitarze klasycznej, elektro-akustycznej, elektrycznej, a także na fortepianie. O jej wielkiej muzykalności świadczy m.in. wielka swoboda w poruszaniu się między dźwiękami prowadzonej melodii. W każdej swojej piosence Katie bardzo subtelnie buduje jej nastrój poprzez odpowiednią interpretację. Jej delikatny, nastrojowy, wręcz kojący momentami głos sprawia, że dobrze słucha się Katie szczególnie w momentach jakiegoś rozedrgania wewnętrznego, niepokoju czy też stresu. Ja serwuję sobie jej "terapię" zazwyczaj wieczorem, gdy po całym dniu mam ochotę posłuchać miłego kobiecego głosu w bluesowym, czy też lekko jazzowym brzmieniu. Czasem porównuje się ją do Norah Jones czy Diany Krall, jeśli chodzi o klimat muzyczny. Czy zgadzacie się z tą opinią?
Artystka oprócz muzyki interesuje się także sportami ekstremalnymi takimi jak: lotnictwo, nurkowanie, spadochroniarstwo, czy skoki na bungee. Jej uroda w połączeniu z piękną barwą głosu zapewne sprawiły, że jej imieniem nazwano jeden z gatunków tulipanów.
Wokalistka działa charytatywnie jako ambasador organizacji "Save The Children".
W tym roku Katie Melua po raz czwarty odwiedzi Polskę z okazji promocji najnowszego albumu. Być może tym razem zaskoczy nas nowym brzmieniem?

Na zakończenie jeszcze kilka zdjęć pięknej Gruzinki ...



Kiedyś chciała zmieniać świat jako polityk. Obecnie zmienia go poprzez swoją muzykę.

Posłuchajcie proszę moich ulubionych utworów w wykonaniu Katie Melua:

The Closest Thing to Crazy


I Cried For You


Ten utwór jest szczególny, gdyż zaśpiewały tutaj razem, choć nie stojąc obok siebie: Katie Melua ze swą ulubioną wokalistką Evą Cassidy

16 marca 2008

Wielkanoc - wczoraj i dziś


Nie tak dawno pisałam o Świętach Bożego Narodzenia, a tu już zbliża się Wielkanoc. Postanowiłam także na ten temat napisać kilka słów.
Wielkanoc to najważniejsze święto chrześcijańskie. Przypada zawsze w pierwszą niedzielę po pierwszej wiosennej pełni księżyca, czyli jest świętem ruchomym. Najwcześniej może zaczynać się 22 marca, a najpóźniej - 26 kwietnia.
Święta Wielkanocne poprzedza Wielki Post, czyli czterdziestodniowy okres trwający od Środy Popielcowej do Niedzieli Palmowej. W tych dniach katolicy uczestniczą w nabożeństwach Drogi Krzyżowej oraz rekolekcjach wielkopostnych, których celem jest osiągnięcie skupienia wewnętrznego i odnowy moralnej. Dla całego Kościoła jest to czas oczyszczenia. Należy starać się poprawić wszystko to, co w naszym życiu niezgodne jest z naukami Chrystusa. Porządkując nasze domy na święta, "wymiatamy" z nich wszelkie zło i choroby.
Z Wielkanocą wiąże się wiele dawnych, ciekawych zwyczajów, z których niektóre przetrwały do dziś.

Wielki Tydzień przed Wielkanocą otwiera Niedziela Palmowa. Tego dnia na pamiątkę tryumfalnego wjazdu Chrystusa do Jerozolimy święci się palmy. W zwyczajach ludowych palmy były symbolem wiosny i odradzania się przyrody. Dziś święcimy palemki z pędów wierzby, przybrane gałązkami borówek, sosny, jałowca oraz czasem żonkili, czy też innych jeszcze elementów. Dawniej, a miejscami także i dziś jeszcze buduje się nawet kilkunastometrowe palmy, złożone z wielu gałązek i ozdób. Ich wielkość i piękno jest bowiem w niektórych wsiach nie tylko powodem do dumy, ale wróży powodzenie i szczęście. Kiedyś połykano święcone wierzbowe "bazie", by uchronić się przed chorobami.
Poświęcone palmy wieszano w domach nad drzwiami wejściowymi, by strzegły przed pożarem i uderzeniem pioruna.
W Wielki Czwartek obchodzimy pamiątkę ustanowienia Najświętszego Sakramentu, natomiast w Wielki Piątek - śmierci Chrystusa. W tym dniu nawiedzamy symboliczne groby Jezusa, wystawione w kościołach.

Na dzień przed Wielkanocą, w Wielką Sobotę święcone są pokarmy oraz ogień i woda, którą zabiera się do domu i przechowuje przez cały rok. Jest używana podczas kolędy oraz błogosławieństwa młodej pary. Dawniej, tylko biedniejsi wybierali się ze "święconką" do kościoła, zaś bogatsze domy były odwiedzane przez księdza, który dopełniał obrzędu.

Ubożsi święcili jedynie jaja, chleb i sól, a bogatsi ustawiali na stołach przeróżne specjały: pieczone mięso, wędliny, baby drożdżowe, strojne mazurki, którym towarzyszyły zajączki i inne zwierzątka, wyrzeźbione z masła i cukru. Obowiązkowo gościł też tu baranek, który symbolizował paschalną ofiarę Zbawiciela. Ustawiony w kiełkującej rzeżusze lub owsie był wyobrażeniem odrodzenia całej przyrody, nowego życia. Duża rozmaitość potraw, wypieków, zdobione jaja miały przynieść urodzaj i dostatek przez cały następny rok.
Obecnie w Wielką Sobotę w świątyniach widzi się głównie rodziców z dziećmi, niosącymi przystrojone, nakryte białymi serwetkami różnej wielkości koszyczki. Zawierają one dziś już tylko symboliczne pokarmy, które spożywane są następnego dnia, po rezurekcji. Nie powinno w nim zabraknąć baranka (symbolu zmartwychwstałego Chrystusa), mięsa i wędlin, jako że kończy się post, jajek - symbolu życia i odrodzenia oraz chleba i soli. Nieraz do tego zastawu dołącza się chrzan na znak goryczy męki Pańskiej. Dzieci chętnie wkładają do swoich koszyczków także zajączki. O tzw. święconce i jej symbolach można przeczytać tutaj.



Tradycją, która przetrwała do dziś jest zdobienie jaj. Można je malować, krasić, skrobać, powstają w ten sposób pisanki, kraszanki itp. Jajka można barwić na wiele kolorów za pomocą naturalnych barwników. Podam kilka z nich, z których roztwór barwi na określony kolor nie tylko jajka, ale i tkaniny:
- żółty - liście brzozy i olchy, kora młodej jabłoni, suszone kwiaty polnych jaskrów, łuski cebuli, igły modrzewiowe
- czerwony - marzanna, owoce bzu czarnego, suszone owoce jagody, kora kruszyny i dębu
- pomarańczowy - march
ew, dynia, lub też połączenie roztworu żółtego z czerwonym
- brązowy - łupiny i korzenie orzecha, igły jodły, łuski cebuli
- niebieski - owoce tarniny, które w połączeniu z roztworem czerwonym dawała różne odcienie fioletu
- zielony - ozimina, liście ziół (pokrzywa), liście barwinka, trawy
By nadać kraszance piękny połysk pokrywano ją warstwą oliwy.

W mojej rodzinie istnieje tradycja gotowania jaj w cebulowych łuskach, przez co nabierają one pięknego brązowego koloru. Następnie kilka z nich jest zdobionych poprzez wydrapywanie misternych wzorów. Te wędrują na świąteczny stół, a pozostałe wkłada się do zalewy sporządzonej z osolonej wody z dodatkiem kminku, który jak wiadomo dobrze wpływa na trawienie.
Dzielenie się święconym jajkiem sięga daleko w przeszłość. Już starożytni Persowie wiosną dawali sobie wzajemnie barwione na czerwono jaja. Od nich zwyczaj ten przejęli Grecy i Rzymianie. Dlaczego akurat w tym kolorze? Ano podobno właśnie czerwone pisanki mają magiczną moc, symbolizują serce i miłość. Dlatego panny obdarowywały pisankami chłopców, by dać im do zrozumienia, że nie są im obojętni.



W niedzielny wielkanocny ranek w kościołach odprawiana jest uroczysta msza zwana rezurekcją (z łac. resurrectio oznacza zmartwychwstanie). Na ołtarzu pojawiają się symbole: paschał, czyli duża świeca, figura Zmartwychwstałego Chrystusa i krzyż opasany czerwoną stułą.
Paschał symbolizuje Zmartwychwstałego Chrystusa, który jest światłością. Umieszczone są na nim:
- krzyż, który przypomina o śmierci Jezusa
- pięć ziaren kadzidła to pięć ran, widocznych na jego ciele
- greckie litery alfa i omega oraz cyfry roku, które oznaczają, że Chrystus jest początkiem i końcem wszystkiego

Po mszy rodzinnie zasiada się do śniadania, racząc się przygotowanymi wcześniej potrawami. Najpierw wszyscy dzielą się jajkiem, następnie spożywają poświęcone pokarmy ... Piękną ozdobą stołu, ale i pysznym towarzyszem kawy są wszelkiego rodzaju wypieki. Każda pani domu stara się, by podać domownikom tak charakterystyczną dla tych świąt babę drożdżową, czy różnego rodzaju mazurki.


Po posiłku gdzieniegdzie rodzice udają się z dziećmi na tzw. szukanie "zajączka", czyli niewielkiego upominku. Mnie zdarzało się szukanie takowego w plenerze, tym większa była trudność, ale i radość ze znalezionej niespodzianki.

Wielkanocny poniedziałek kojarzy nam się z tradycyjnym polewaniem się wodą. Dawniej to kawalerowie na dowód zainteresowania, sympatii polewali wodą panny. Były to swego rodzaju zaloty, toteż dziewczyna, najczęściej oblewana była zadowolona, gdyż świadczyło to o dużym powodzeniu. W miastach zwyczaj ten był jedynie symbolicznym skrapianiem sie odrobiną perfum, czy też wody kolońskiej. Jednak od pewnego czasu tego, co wyczyniają młodzi ludzie nie można nazwać tradycją, a chuligańskimi wybrykami. Polewanie dziewcząt (i nie tylko) wiadrami zimnej wody, raczej nie może świadczyć o dobrych intencjach. Kiedyś można było wykupić się od polania smakołykami. Ten obyczaj nazywano "dyngowaniem". Tego dnia uderzano się też gałązkami wierzby, czy palemkami, co miało symbolizować przekazywanie sobie w ten sposób siły życia odradzających się drzew, przyrody. Był to tzw. "śmigus".To właśnie z połączenia tych dwóch obyczajów powstał "śmigus - dyngus".

Moje wspomnienia dotyczące Świąt Wielkanocnych oprócz sfery duchowej, religijnej wiążą się z zapachami i smakami. Charakterystyczny zapach pasty do podłóg, a później pasty do butów. Natomiast tuż przed świętami po całym domu roznosiła się woń pieczonych ciast: baby drożdżowej, sernika i biszkoptu na mazurki. Nieco inaczej wtedy pachniała gotowana, wędzona szynka, zapach kminku w zalewie dla gotowanych jaj, czy pieczone na świąteczny obiad mięso. A może tylko tak mi się wydaje, że lata temu wszystko było inne, lepsze? Myślę, że sprawia to magia dzieciństwa, gdy na świat patrzyło się zupełnie inaczej. Okres postu był autentycznie czasem skupienia, spokoju, wręcz pewnej powagi, natomiast same święta były bardzo radosne, szczęśliwe i ... gwarne. Czasem zamykam oczy i przywołuję te obrazy, gdy cała rodzina zasiadała razem do wielkanocnego śniadania, by następnego dnia okrzykami niby to oburzenia, ale w gruncie rzeczy zachęty do wspólnej zabawy reagowała na śmigusowe polewanie. Jak dobrze, że mamy coś takiego jak pamięć ...

Opisałam tutaj polskie zwyczaje i obrzędy związane z Wielkanocą, z których większość zachowała się do dnia dzisiejszego. Te miejskie różnią się nieco od tych kultywowanych na wsi, gdzie przekazuje się je z pokolenia na pokolenie, bo są one dziedzictwem, które stanowi o naszej tożsamości.

Na świecie Święta Wielkanocne obchodzone są w różny sposób. Stare pogańskie obrzędy symbolizujące wiosenne odrodzenie mieszają się z chrześcijańskim kultem wiary, śmierci i zmartwychwstania. Zamiast misteriów paschalnych odbywają się tam barwne parady, koncerty i różnego rodzaju widowiska.
W Wielkiej Brytanii wiele zwyczajów wielkanocnych ma swój rodowód w średniowieczu. Jednym z nich jest składanie przez królową Elżbietę II, podczas uroczystego nabożeństwa, bukietu kwiatów na ołtarzu na pamiątkę zaraz, które nawiedzały średniowieczny Londyn, a ulicami przechodzi barwny korowód, zakończony Wielkim Festynem Wielkanocnym. Odbywają sie występy zespołów muzycznych i wystawy kwiatów.
W Paryżu Wielkanoc niewiele różni sie od innych wolnych od pracy dni. Wyjątkiem jest Wielki Piątek, kiedy to odbywa się procesja Męki Pańskiej, której trasa wiedzie od stóp Montmartru do bazyliki Sacre-Coeur. W kuchni francuskiej nie ma potraw ściśle wiążących się z tradycją świąt wielkanocnych. Jedynie w sklepach widoczne są świąteczne akcenty: czekoladowe i marcepanowe zajączki, jaja, kurczaczki, czy też dzwoneczki.
Jakże inaczej wyglądają święta w Hiszpanii, gdzie łączą się obrzędy religii katolickiej, muzułmańskiej oraz mitologii rzymskiej i greckiej. Obyczaje wielkanocne rozpoczynają się w Niedzielę Palmową korowodami, które przedstawiają wjazd Chrystusa do Jerozolimy. Podczas procesji w Wielki Czwartek i Piątek odtwarzane są sceny biblijne m.in. ostatniej wieczerzy, modlitwy w Ogrójcu i Męki Pańskiej. Kulminacją jest radosny pochód z posągiem Chrystusa Zmartwychwstałego, po którym następują śpiewy i tańce.
W Urugwaju Wielki Tydzień nie wiąże się z religijnymi przeżyciami. Wtedy przypada tam Semena Gaucho, czyli święto pasterzy i hodowców. Odbywają sie imprezy na wzór rodeo oraz wystawy płodów rolnych i sprzedaż zwierząt hodowlanych.
Natomiast w Panamie odbywają się religijne przedstawienia, w których bardzo licznie uczestniczą mieszkańcy miast i wsi. W noc Zmartwychwstania rozpoczynają się zabawy, w których uczestniczą nawet dzieci. W kuchni panamskiej jest sporo potraw wiążących się ściśle z tradycją świąt wielkanocnych, charakterystycznych dla tego regionu, natomiast ciekawostką może być fakt, iż w świątecznym menu nie występują jajka.

Jak widzimy Wielkanoc to różne tradycje, obrzędy, jednak jakie różne by one nie były, warto je pielęgnować, by nie zaginęły, wyparte przez komercję i wygodę.


Niech Zmartwychwstanie Pańskie, które niesie odrodzenie duchowe, napełni wszystkich radością i wiarą, da siłę w pokonywaniu trudności i pozwoli z ufnością patrzeć w przyszłość...

9 marca 2008

Myzyka - co mi w duszy gra (Enya)




Myślę, że wiele osób zna Eny'ę z wykonywanych przez nią utworów. Może warto dowiedzieć się czegoś więcej? To co tu napiszę jej fani z pewnością znają jak elementarz, ale chciałabym, by i pozostali jej słuchacze mogli poznać ją troszkę lepiej.


Enya Brennan, czyli Eithne Patricia Ni Bhraonain pochodzi z Irlandii. Jej imię wywodzi sie od imienia celtyckiej bogini. Pochodzi z katolickiej i bardzo muzykalnej rodziny. Swoje pierwsze słowa wypowiadała w języku celtyckim. Po trzech latach zaczęła naukę angielskiego. Od najmłodszych lat występowała razem z rodzeństwem, których ma ośmioro, w zespołach folkowych. Mając 19 lat weszła w skład rodzinnego zespołu Clannad. Jako, że posiadła umiejętność gry na fortepianie, w zespole nie tylko śpiewała, ale także posługiwała się tym instrumentem. Dzięki zastosowaniu prócz tradycyjnych, również starych instrumentów zespół ten prezentował zupełnie inne brzmienie. Pierwszy raz Enya pojawiła się w telewizji w 1980r.
Po dwóch latach Enya odeszła, by zająć się komponowaniem muzyki filmowej. W tej dziedzinie odniosła swoje pierwsze sukcesy. Ścieżkę dźwiękową do dokumentalnego serialu BBC "Celtowie" nagrywała ok. 10 miesięcy, gdyż wszystkie partie instrumentalne i wokalne dopracowywała w najdrobniejszych szczegółach sama. Efekt jej pracy został doceniony i znalazł się na płycie "Enya", która to wyniosła ją na sam szczyt irlandzkich list przebojów. To był początek trwających do dziś sukcesów. Pierwszy jej solowy album "Watermark" (1988) został sprzedany w 10 mln egzemplarzy i uzyskał tytuł Platynowej Płyty w 14 krajach. Z tego albumu pochodzi świetny utwór "Orinoco Flow". Za swoją następna płytę "Shepherd Moons" (1991) Enya została uhonorowana nagrodą Grammy. Kolejna płyta pojawiła się dopiero po czterech latach. "The Memory of Trees" (1995) znów był wielkim sukcesem, a jego autorka otrzymała drugą nagrodę Grammy.
W 1997r. jej wierni słuchacze otrzymali wspaniałą kolekcję najlepszych utworów zatytułowaną "Paint the Sky with Stars". Prócz nich zawierała ona dwa nowe: "Only If" oraz tytułowy "Paint the Sky with Stars".
Płyty Eny'i pojawiają się w kilkuletnich odstępach, ale myślę, że jest to z korzyścią dla nich samych oraz dla wielbicieli jej nastrojowych utworów.
Na następny album musieliśmy czekać aż kolejnych 5 lat. W roku 2000 ukazał się album "A Day Without Rain" z pięknym utworem "Only Time", który ilustrował muzycznie materiały z tragicznych wydarzeń w USA 11 września 2001r. W tym też roku dwa jej utwory ("May It Be" i "I Desire") trafiły na ścieżkę dźwiękową filmu "Władca Pierścieni - Drużyna Pierścienia". Pierwsza z nich została nawet nominowana do Oscara.

Najnowszy jej album to z pewnością już znany "Amarantine" (2005) nad którym pracowała dwa lata. Jak sama mówi, zatytułowała go właśnie z ten sposób, gdyż słowo to oznacza w języku poezji nieprzemijający, wiecznie piękny kwiat. Taka jest właśnie Enya, jak kwiat, którego czar będzie trwał wiecznie.
Jej muzyka zaliczana jest do gatunku new age. Do tej pory otrzymała wiele nagród i wyróżnień, m.in.: nagrody World Music Awards 2001 w kategoriach: wykonawca irlandzki, sprzedający najwięcej płyt i New Age, w 2002 r. powtórzyła sukces sprzed roku, dodając nagrodę w kategorii najlepiej sprzedającej się artystki. W 2006 znów została uznana za najlepszego wykonawcę irlandzkiego. O wszystkich jej nominacjach, wyróżnieniach i nagrodach możecie przeczytać tutaj. Enya jest obok U2 najpopularniejszym irlandzkim wykonawcą, a na całym świecie jej płyty kupiło już ponad 50 mln osób.
Oficjalna strona Eny'i to http://www.enya.com/ Warto tam zajrzeć, choćby ze względu na bardzo ciekawe rozwiązania graficzne no i oczywiście sporo informacji na jej temat.

A teraz kilka słów o Eny'i prywatnie. Jej imię to fonetyczna pisownia prawdziwego imienia - Eithne. Od 1997 roku mieszka w zamku w Killney, dzielnicy Dublina. Nadała mu nazwę Manderley. Zbudowany jest w stylu wiktoriańskim. Niedaleko mieszka lider irlandzkiego zespołu "U2". Enya jest katoliczką. Uwielbia koty, szampana i białe wino. Ulubionym jej kompozytorem jest Siergiej Rachmaninow, a książka do której wraca to "Władca Pierścieni" Tolkiena.
Z rodziną i przyjaciółmi Enya porozumiewa się w swoim ojczystym języku, irlandzkim. Chciała zostać nauczycielką muzyki, lecz nie żałuje, że nią nie została. Kocha koncerty, kontakt z ludźmi. Bardzo cenne są dla niej opinie swoich słuchaczy na temat każdej nowej płyty. Nie jest niedostępną "gwiazdą". Mimo sukcesów jakie odnosi pozostała osobą skromną, nie zabiegającą o rozgłos. Wyraża siebie poprzez swoją muzykę, toteż poświęca jej wiele czasu, komponując, czy pracując w studiu. Gdy tworzy, zapomina o całym świecie. Daje się ponieść melodii. Efekty tego nieraz ją zaskakują. Swój wolny czas, którego nie ma za wiele lubi spędzać w samotności, siedząc w ciszy. Interesuje ją, jak odbierane są utwory, które pisze. Cieszy się, gdy ludzie sami interpretują je na swój sposób. Inspiracje do nich czerpie z różnych źródeł, miedzy innymi z czasów dzieciństwa, które wspomina z wielkim wzruszeniem.
Teksty Eny'i pisane są w różnych językach, bo angielski nie zawsze komponuje się jej z melodią. Sama przyznaje, że kocha dźwięk łacińskich słów od dziecka, gdyż już wtedy śpiewała pieśni w tym języku.
Na co dzień nie nakłada makijażu. Stosuje go jedynie, gdy nagrywa video i ma sesję zdjęciową do okładek swoich płyt.


Enya nazywana jest "celtycką syreną", gdyż podobnie jak i one, ma w głosie ten czar. Jeśli raz zostanie rzucony, trudno się spod jego władzy wyzwolić. Muzyka Eny'i posiada swój specyficzny klimat, który sprawia, że słuchając jej wspaniale się relaksujemy, a wyobraźnia podsuwa nam czasem nieco mroczne obrazy ze świata legend i baśni. Możemy oderwać się nieco od szarości dnia codziennego, zapomnieć o problemach i prowadzeni przez piękną przewodniczkę wyruszyć w dalekie, nieznane miejsca .
Na mnie, delikatny, łagodnie unoszący się na fali dźwięków głos Eny'i ma bardzo pozytywne działanie. Powoduje, że myśli stają się uporządkowane, a umysł jasny i spokojny. Takie wyciszenie pomaga mi szczególnie wieczorem przed snem. Świetną wizualizacją jej muzyki są teledyski. Przeważają w nich elementy natury, takie jak: kwiaty, chmury, deszcz, morze i ... kosmos. Te nierealne, ale jakże piękne obrazy wywołują jakąś melancholię, nostalgię za czymś co nieuchwytne, nierzeczywiste. To jakbyśmy ujrzeli swoje marzenia namalowane sprawną ręką artysty, który rozpościera przed nami cały wachlarz subtelnych uczuć, emocji i doznań.
Muzyka Eny'i to niezwykła uczta dla uszu, oczu, ale i duszy. Wszystkich, którzy ulegli już jej urokowi nie muszę zachęcać, natomiast tych, którzy jej jeszcze nie znają zapraszam na pierwsze z nią spotkanie.

Elementy graficzne oraz informacje z życia prywatnego Eny'i pochodzą m.in. ze strony jej poświęconej - http://enya.freehostia.com/index_pl.html

Enya - "Only Time"




Enya - May it be"

3 marca 2008

Muzyka - co mi w duszy gra (Eva Cassidy)


Zapraszając Was w "moje magiczne miejsca" miałam na myśli nie tylko te, które można zobaczyć, sfotografować, ale także te, które każdy z nas nosi w swoim sercu, duszy, myślach. Chciałabym kontynuować temat z poprzedniego posta. Tym razem napiszę kilka słów o utworach łączących muzykę i tekst. Są różne opinie odnośnie roli muzyki i tekstu. Moim zdaniem oba te składniki są równie ważne. Muzyka powinna tworzyć odpowiedni klimat dla tekstu. Takie właśnie utwory, nastrojowe, trochę nostalgiczne, opowiadające o emocjach, uczuciach lubię najbardziej. Myślę, że nie jesteście zaskoczeni tym co piszę, po zapoznaniu się z poprzednim moim postem, dotyczącym muzyki instrumentalnej. Zacznijmy może od śpiewających kobiet. Do grona moich ulubionych wokalistek należą m.in.: Celine Dion, Enya, Eva Cassidy, Sarah Brightman i Katie Melua. Przypuszczam, że n
ajmniej znana z tego grona jest Eva Cassidy, może więc o niej kilka słów.


Gdyby żyła, 2 lutego skończyłaby 45 lat. Urodziła się w 1963r. w stanie Maryland w USA. Od najmłodszych lat interesowała się muzyką. Słuchała jazzu i folku.To ojciec nauczył ją gry na gitarze. Szukając swojej życiowej drogi studiowała sztukę, pracowała w szkółce leśnej, ale ciągle śpiewała, choć nie traktowała tego jako swego powołania. Miała wiele talentów. Oprócz muzyki kochała przyrodę, rzeźbiła, malowała. Spełniała się także jako projektantka mebli, biżuterii i zegarów. Była osobą wyjątkowo skromną, toteż w czasie, gdy np. Whitney Houston miała już spore grono słuchaczy, Eva śpiewała okazjonalnie z różnymi zespołami na "prowincji". Można powiedzieć, że gdyby nie pomoc przyjaciela, być może nigdy nie usłyszelibyśmy jej głosu. Przypadek sprawił, że jej nagrania trafiły w ręce Chucka Browna. Dzięki niemu Eva nagrała swój pierwszy album z jazzowymi i soulowymi standardami zatytułowany "The Other Side". Żadna wytwórnia nie chciała podpisać z nią kontraktu. Jednak znaleźli się ludzie, którzy umożliwili jej nagranie płyty "Live at Blues Alley". W tym też czasie okazało się, że Eva jest poważnie chora. Niestety nie udało się jej pokonać choroby. Zmarła mając 33 lata.
Ta nieśmiała blondynka nie uważała swego talentu za jakiś specjalny dar. Trudno było jej zaakceptować publiczne występy. Paraliżowała ją trema, dlatego podczas koncertów unikała wzroku wpatrzonej w nią widowni, ale wystarczyło, że zabrzmiała muzyka i Eva otaczała się nią jak pancerzem ochronnym. Nazywana jest czarodziejką dźwięków. Wykonywane przez nią utwory charakteryzowała spora doza improwizacji i zabawy dźwiękiem, jednak robiła to z wielkim wyczuciem i smakiem muzycznym. Wraz z pierwszymi taktami utworu wchodziła jakby w inny świat, cudowny świat pełen ciepła, uczuć, emocji i ... barw. W jej głosie pobrzmiewa jakiś smutek i wieczna tęsknota. Poprzez specyficzną interpretację utworów bardzo porusza słuchaczy. Głos Evy, czysty, delikatny, a jednocześnie pewnie poruszający się po sporej skali dźwięków z wielką łatwością przenosi nas w krainę wyobraźni, marzeń ... By przekonać się o tym proponuję posłuchać kilku utworów w jej wykonaniu. Moje ulubione to m.in.: "Songbird, "Somewhere over the rainbow", "Time after time", "Fields of gold", czy wreszcie "What a wonderful world".
Po jej śmierci ukazały się kolejne płyty: "Eva by Heart", "Songbird", "Time after time" i "No Bondaries".
Choć odeszła, żyje w swoich piosenkach i jestem pewna, że można ją spotkać "somewhere over the rainbow".

Posłuchajcie jej głosu: