15 września 2009

Zamek Czocha - fakty i tajemnice... (Dolny Śląsk) cz. 1

To miejsce kryje w sobie wiele niewyjaśnionych do dziś tajemnic, a jego historia obfituje w ciekawe, często tragiczne wydarzenia. Wiążą się z nim także i legendy.

Zamek ma wielowiekową historię. Pochodzi z drugiej połowy XIII wieku. Ta obronna warownia miała strzec północnej granicy Czech. Zbudowano ją z inicjatywy króla czeskiego Wacława II. Jej kolejnymi właścicielami byli m.in.: książę piastowski Henryk i Bolko II. Od połowy XV wieku przez 250 lat zamek należał do rodu von Nostitz. W tym czasie został przebudowany na styl renesansowy. Po zakończeniu wojny trzydziestoletniej stał się wspaniałą rezydencją. W 1640 roku był bezskutecznie oblegany przez Szwedów. Niestety 17 sierpnia 1793 zamek strawił pożar, ale już w roku następnym rozpoczęto jego odbudowę. Na początku wieku XX nowym jego właścicielem został drezdeński producent cygar Ernst Gutschow. To on zlecił przebudowę obiektu zgodnie ze stanem z 1703 roku, co odbyło się pod nadzorem znanego berlińskiego architekta Bodo Ebhardta. Gutschow zgromadził na zamku sporą kolekcję dzieł sztuki. Zamek znów odzyskał swój dawny styl. W marcu 1945 r. wyjechał, wywożąc co cenniejsze przedmioty z wyposażenia zamku oraz swoje zbiory, ale o tym będzie mowa w drugiej części mojej opowieści. W czasie II wojny światowej swoje miejsce znalazła tutaj szkoła szyfrantów Abwehry. Po wojnie zamek był okradany i dewastowany. Od 1952 roku pełnił rolę Wojskowego Domu Wczasowego. We wrześniu 1996 udostępniono go jako ośrodek hotelowo-konferencyjny. Obecnie wchodzi w skład Grupy Hoteli WAM Sp. z o.o.

Teraz może słów kilka o pochodzeniu nazwy zamku. Historycy sugerują, iż być może pochodzi ona od licznie występujących w tym miejscu cisów, co potwierdzałaby wczesna nazwa grodu, w miejscu którego stanął później zamek, a brzmiąca: Cissa. Istnieje też wersja mówiąca o innej nazwie XIV- wiecznej budowli, która brzmiała: castrum Caychow, co po spolszczeniu oznaczało - Czajków. Jednoznacznej odpowiedzi na pytanie o genezę nazwy zamku nie ma, więc przyjmijmy, że ewaluowała ona następująco: Cisa, Caychow, Tzchocha i wreszcie po wojnie - Czocha.

Zamek Czocha chciałam zobaczyć już w ubiegłym roku, ale zabrakło mi na to czasu. Postanowiłam zrobić to podczas tegorocznych wakacji. Było to pierwsze miejsce, w które udałam się po przyjeździe do Karpacza na tygodniowy wypoczynek. Byłam bardzo ciekawa, czy spełni ono moje oczekiwania. Wiedziałam, że dzisiejsze wyposażenie zamku to zaledwie bardzo mala część jego dawnego bogactwa. Spełniło, choć czułam pewien niedosyt. Sam zamek jest spory, toteż miałam nadzieję, że będę miała okazję zobaczyć więcej niż to, co udostępniono do zwiedzania. To co zobaczyłam w pewien sposób uzupełniło moją teoretyczną wiedzę o tym jakże pięknym i urokliwym miejscu.

Położenie zamku jest bardzo malownicze. Ta budowla o charakterze obronnym leży we wsi Czocha, w gminie Leśna, nad Zalewem Leśniańskim. Nie widać jej z daleka, toteż gdy pojawiły się otaczające ją mury wiedziałam, że jestem na miejscu.

Przed bramą wejściową znajduje się spory parking, z opłatą bez limitu czasowego, tak więc można spokojnie, nie spiesząc się, obejrzeć wnętrza zamkowe i dziedzińce.

Stojąc przed bramą wejściową czułam pewnego rodzaju podekscytowanie i ciekawość tego, co spotka mnie po jej przekroczeniu.

Tuż za bramą po lewej stronie znajduje się Muzeum Przedzamcza, a po prawej kiosk z pamiątkami.

Z tego miejsca widać już cel mojej wycieczki, zamek.

Pogoda jak widać dopisała. W promieniach słońca pięknie prezentowały się jego mury. Tablica informacyjna wskazuje kierunek, w którym możemy się udać.

Wybieramy zwiedzanie zamku. Przez następną bramę wchodzimy na dziedziniec.

O tej porze roku jest tu tak zielono...

Niewielka ilość zwiedzających daje możliwość zrobienia zdjęć bez żadnych problemów, jednak najpierw wypada zapoznać się z historią zamku, choć już wcześniej poczytałam co nieco na ten temat.

Stojące tutaj rzeźby naturalnie wkomponowane są w soczystość zieleni.

Na dziedzińcu stoi romantyczna kamienna altana, z której rozciąga się piękny widok na połyskujące w promieniach lipcowego słonka wody jeziora,

zaś z drugiej strony dumnie wznosi się zamkowa wieża.

Nie brakuje tutaj urokliwych miejsc - wspomniana altana, fontanna (szkoda, że nieczynna) czy też ławeczki, na których można usiąść, przymknąć oczy...

Myślę, że odrobina wyobraźni wystarczy, by poczuć atmosferę minionych lat, usłyszeć dźwięki toczącego się tutaj życia, które obfitowało w wiele ciekawych, a nieraz tragicznych wypadków. Z prowadzącym do zamku mostem wiąże się pewne zdarzenie, które miało miejsce w 1719 r.

Po uroczystościach pogrzebowych mieszkańca warowni, kondukt pogrzebowy ruszył na cmentarz. Podczas przechodzenia przez drewniany wtedy most, ten zawalił się i część żałobników spadła na skały tracąc życie. W miejsce starego, wybudowano szeroki, a co najważniejsze - bezpieczny most kamienny. Jednak pamięć o tym, co tutaj się wydarzyło trwa do dziś.

Stojąc przed wejściem na most przypomniała mi się scena ślubu Marysi i Pawła z serialu "Pierwsza miłość". Oprawa była godna tego wydarzenia. Idźmy dalej. Przed wejściem do zamku spojrzałam w górę:

W holu głównym kupujemy bilety, uprawniające nas do zwiedzania zamku z przewodnikiem. Czekając na zebranie się grupy, rozejrzyjmy się tutaj nieco. Moją uwagę przyciąga piękny kominek oraz zbroja rycerska i witraże.

Na jednym z nich widzimy świętą Katarzynę. Tutaj zaczyna się nasza "podróż" przez historię zamku.

Zwiedzanie zaczynamy od Sali Rycerskiej. Przewodnik opowiada, a ja słuchając, przyglądam się jej poszczególnym elementom architektonicznym.To najwyższe pomieszczenie w zamku. Pod galerią, znajdującą się na piętrze wiszą chorągwie i portrety byłych właścicieli (na galerii również zauważamy portrety).

Naprzeciw stoi kominek, duży, marmurowy, bogato zdobiony.

Salę oświetlają stosownego kształtu żyrandole.

Przyglądając się z bliska elementom zdobniczym ścian, dostrzegamy ich różnorodność i kunszt ich wykonawców. Znajdujemy tu też trofeum myśliwskie w postaci głowy jelenia.

Przechodzimy do Sali Marmurowej, z którą wiąże się także tragiczna historia.

Również i tutaj jak widzimy znajduje się piękny marmurowy kominek.

A oto ta historia: jeden z właścicieli zamku, Joachim von Nostitz ożenił się z piękną Ulriką. Byli zakochani i szczęśliwi, jednak wkrótce rozdzieliła ich wojna. Joachim musiał wyjechać. Gdy wrócił, okazało się, że jego żona spodziewa się dziecka. Wiedział, że to nie on jest jego ojcem. Wielki gniew spowodował, że narodzone niemowlę kazał żywcem zamurować właśnie w tym kominku, natomiast jego matkę, a swoją niewierną żonę Ulrikę strącił do studni na zamkowym dziedzińcu. Od tej pory podobno nocami słychać dobywające się z kominka kwilenie dziecka i płacz jego matki. Tutaj znajduje się też ruchoma szafa, która stanowi tajne przejście do piwnicy. Jak widać na zdjęciu, sala ta czasem pełni rolę sali bankietowej.

Ściany zdobią tarcze i różnorodna broń. Można też zapoznać się z elementami ówczesnej zbroi. Z okna widać Zalew Leśniański.

Opuszczając Salę Marmurową udajemy się na piętro. Z galerii widzimy Salę Rycerska z nieco innej perspektywy.

W tym miejscu zakończę pierwszą część mojej relacji z odwiedzin na zamku Czocha. Zapraszam na następną, w której mowa będzie m.in. o tytułowych tajemnicach ;-)