7 października 2011

XII Beskidzki Piknik Country - 2011r. (Wisła, woj. śląskie)

Tegoroczny Piknik Country zwany też “Wiślaczkiem Country” zaplanowano na 27-28 sierpnia. Pogoda jak zawsze dopisała. Już od godzin przedpołudniowych czuło się tę charakterystyczną atmosferę countrowego święta. Wszyscy, którzy przyjechali do Wisły dla tej muzyki, niecierpliwie czekali na rozpoczęcie korowodu. Było jeszcze wcześnie, więc mogłam pospacerować po parku. Od czerwca 2010 roku amfiteatr, w którym odbywają się różnego rodzaju imprezy jest zadaszony i wyposażony w nowe krzesełka. Nosi imię honorowego obywatela miasta i założyciela Zespołu Pieśni i Tańca “Śląsk” Stanisława Hadyny. Uroczyste jego otwarcie po modernizacji miało miejsce 5 czerwca 2010 roku. Prócz wymienionych juz zmian obiekt zyskał też ciekawą iluminację (pokażę ją w drugiej części tego artykułu) i obszerniejsze zaplecze. Tak prezentował się jeszcze wczesną wiosną.

Wracamy do sierpnia 2011 roku. Teraz amfiteatr prezentuje się tak.

Moją uwagę zwróciła ta oto para z katarynką. Oboje wyglądali jak wyjęci z zupełnie innego świata.

Obok rozstawiły się kramiki z różnego rodzaju towarami. Można było kupić tu m.in. wisiorki, kolczyki, chusty, elementy stroju kowbojskiego, ale też nalewki i grilowane mięsiwa. Stoiska te były czynne także i po zmierzchu. Takich dużych bochenków chleba jeszcze nie widziałam

W okolicach amfiteatru i na deptaku stały motory, a ich właściciele rozmową skracali sobie czas oczekiwania na paradę. Ulicami miasteczka przechadzali się mężczyźni w kowbojskich kapeluszach i kamizelkach.

Czas trochę się dłużył jak zawsze, gdy na coś się czeka. Wreszcie nadeszła pora zajęcia dobrego miejsca na trasie przejazdu motocyklistów. Jeszcze szybciutko kupiłam sobie butelkę wody, bo słoneczko nieźle przygrzewało, a nie chciałam wychodzić później z amfiteatru, by nie uronić ani nutki z występów kolejnych wykonawców. Co chwilę mijały mnie motocykle, spieszące na miejsce zbiórki przed paradą. Ciekawiło mnie, czym ta dzisiejsza będzie różniła się od ubiegłorocznej. Na około 20 minut przed godziną 16-tą stanęłam w swoim stałym miejscu i czekałam. Wkrótce u wylotu drogi prowadzącej do placu Hoffa pojawił się… dyliżans zaprzężony w cztery konie. To nowa atrakcja Wisły.

Tuż za nim pchając przed sobą dziecięcy wózek szedł dziwny Indianin. Za nim maskotka Wisły – Wiślaczek oraz napis oznajmujący zmianę miasta na te dwa dni na Ranczo Wisła.

W grupce biorących udział w paradzie uczestników późniejszej countrowej zabawy wyróżniała się jakże charakterystyczna postać, Luciano. Gdy znikali za zakrętem alejki prowadzącej do amfiteatru uwagę zabranych zwróciły pojawiające sie samochody.

Wreszcie pojawili się ONI.

Wśród stojących wzdłuż trasy parady dało się zauważyć wyraźne ożywienie. To głównie na nich corocznie czeka tu wielu entuzjastów wiatru we włosach i huku maszyn. Stylowo ubrani, na swych wspaniałych rumakach doskonale zdawali sobie sprawę, że są obiektem westchnień niejednej białogłowy marzącej o tym, by choć raz usiąść, jeśli już nie za kierownicą to chociaż na tylnym siedzeniu za przystojnym motocyklistą.

Nie zabrakło też i oryginałów.

Parada miała się ku końcowi, jeszcze tylko kilka samochodów…

A to autko wzbudziło autentyczny zachwyt.

Paradę kończyła wiślańska ciuchcia Martusia.

Amfiteatr szybko zapełniał się, jednak miłośnicy motocykli podążyli w miejsce ich postoju, by przyjrzeć im się z bliska. Ja również pobiegłam z nimi, bo za chwilę miał rozpocząć się wspaniały koncert. Corocznie Piknik Country w Wiśle jest okazją do spotkania we własnym gronie oraz zaprezentowania motocykli w całej okazałości.

Zainteresowały mnie ciekawe elementy zdobnicze jak i samo wyposażenie maszyn.

Wypolerowane, że można się przejrzeć.

Motocykliści jak widać bardzo dbają o swoje maszyny. Każdy stara się nadać swojej indywidualny wygląd, tak, by wyróżniała się na tle innych. Są na to różne sposoby.

Gdy prowadzący koncert Przemek Myszkowski witał zgromadzoną bardzo licznie publiczność, siedziałam już na widowni. A o tym, co działo się na scenie amfiteatru w Wiśle opowiem w drugiej części mojej relacji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz